Przestawialiśmy zegarki z czasu letniego na zimowy już po raz 98-my. Mimo upływu lat czynność ta niezmiennie budzi kontrowersje.
Procedurę zmiany czasu wprowadzono, aby zaoszczędzić prąd elektryczny, którego pobór zwiększa się wraz ze skracaniem się dnia. Jednak oszczędność ta nie jest wcale tak oczywista, kiedy się weźmie pod uwagę zużycie energii na dogrzewanie rano, jak również tej związanej z transportem, który nasila się przy wydłużonym wieczorze. Poza tym dłuższa noc oznacza też wydłużony czas pracy, za który pracodawca musi zapłacić. Dodatkowa godzina wymaga przecież wypłaty standardowego wynagrodzenia oraz dodatku za nadgodziny i pracę w nocy. Dodatek ów wynosi 100%, gdyż to stawka za ponadwymiarową pracę wykonywaną przez pracownika, dla którego noc, niedziela, lub święto nie są normalnym czasem pracy.
Zmiana czasu jest związana również z ingerencją w płynność usług przewozowych. Przez wzgląd na nią wprowadza się więc zarówno w Polsce, jaki Europie przejściowe rozkłady jazdy dla przewozów kolejowych. Przykładowo 18 składów PKP Intercity zatrzymało się w tym roku 26 października o godzinie 3.00 nad ranem na stacji, najbliżej której akurat przebywało, a kontynuowało podróż dopiero po upływie godziny. A wszystko po to, ażeby nie rozregulować grafiku odjazdów i przyjazdów poszczególnych pociągów.
Przesunięcie wskazówek zegara o godzinę ma wpływ także na funkcjonowanie poszczególnej jednostki. Co prawda bardziej niekorzystnie oddziaływuje pchnięcie ich do przodu wiosną, bo powodować może między innymi dezorientację, zmęczenie, czasem upośledzenie pracy przewodu pokarmowego, czy problemy z koncentracją. Natomiast jesienią, kiedy po zmianie godziny, wydłuża się czas snu, wpływ ten można śmiało uznać za korzystny, zwłaszcza, kiedy się weźmie pod uwagę, iż (jak wynika z badań szwedzkich naukowców), po tygodniu przypadającym po dacie zmiany czasu na zimowy, spada ilość udokumentowanych zawałów serca.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Komentarze